Wywiady
Karolina Świątek / funkcja w opakowaniu
Karolina Świątek
Na temat realizacji prototypu opakowania Pani Karoliny Świątek, studentki II roku Wydziału Wzornictwa w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi, rozmawiała Agnieszka Andruszkiewicz.
AA: Co jest zasadniczym atutem Pani prototypu opakowania na zdrową żywność?
KŚ: Największą zaletą mojego opakowania jest jego funkcjonalność. Starałam się stworzyć produkt, który mógłby ułatwić ludziom zdrowe odżywianie. Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach są zabiegani, często nie mają czasu zatrzymać się, żeby zjeść w restauracji. Pozostaje im jedynie jedzenie typu „fast food” – niezdrowe, tuczące. Chciałam zaproponować opakowanie na zdrową żywność, którą można zjeść w trakcie spaceru bądź jazdy samochodem.
AA: Czy Pani produkt mógłby zaistnieć w branży opakowaniowej i znaleźć odbiorców na siebie? Jeśli tak to kogo? i co jest potrzebne, żeby zostało to zrealizowane?
KŚ: Moimi odbiorcami są młodzi ludzie – zapracowani, zabiegani, nie chcą jednak rezygnować ze zdrowego odżywiania. Myślę, że mój projekt mógłby zaistnieć w restauracjach z ekologicznymi posiłkami jako jedna z opcji „na wynos”. Nie spotkałam się jeszcze z taką propozycją, a byłaby to moim zdaniem ciekawa alternatywa.
AA: Proszę podzielić się z nami, swoimi refleksjami, po przejściu całego procesu projektowego i konstrukcyjnego podczas realizacji Pani prototypu opakowania.
KŚ: Przy realizacji zadania największym problemem było skonstruowanie spodu opakowania tak, aby istniała możliwość złożenia na płasko – ten problem pozwolił mi zapoznać się z wieloma możliwościami rozwiązań. Dzięki temu miałam okazję przekonać się, że opakowanie nie musi być składane w standardowy sposób – dozwolone jest wszystko, cokolwiek uda się nam wymyślić. Podsumowując: ogranicza nas tylko wyobraźnia.
Aleksandra Jendryka - Wydział Wzornictwa
Jak sama twierdzi, jest wielką szczęściarą. My wiemy, że ma ogromny talent i cieszymy się, że jest właśnie naszą studentką.
Aleksandra Jendryka
Kim jest Ola Jendryka – która pokonała ponad 300 uczestników 7edycji FDA i zgarnęła całą pulę nagród, co zdarzyło się po raz 1-szy w historii konkursu?
Jestem wielką szczęściarą to na pewno, też studentką Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi, zdeterminowana w swoich działaniach, odczuwam chęć ciągłego eksperymentowania z tkaniną, formą, uzyskania coraz ciekawszych i intrygujących efektów. Mam mnóstwo pomysłów, a szkoda, że doba trwa tylko 24 godziny. Po wygranej w FDA wierzę, że dzięki determinacji i ciężkiej pracy marzenia się spełniają. W poniedziałek spadł na mnie deszcz nagród, nawet nie umiem opisać jak jestem szczęśliwa.
Jak się czujesz jako zwyciężczyni Fashion Designer Awards?
Pierwszy raz brałam udział w takim konkursie, dlatego wygrana w FDA jest dla mnie największym sukcesem i przełomowym momentem w życiu. Cieszę się, że moja praca spotkała się z tak pozytywnym przyjęciem, to uskrzydla, dodaje jeszcze większej motywacji do dalszych działań. Wierzę w moc pozytywnych zmian w życiu po tej wygranej.
Skąd pomysł na kolekcje?
Kolekcja stworzona na konkurs Fashion Designer Awards 2015 jest częścią mojej pracy licencjackiej. Tytuł konkursu „Moods of the Night” niesie ze sobą duży ładunek , noc nie jest jednoznaczna, dlatego postawiłam na surowiec – tkaniny syntetyczne, przekształcane w procesie termicznym i chemicznym. W celu uzyskania przestrzennych form, system mocowania i przywiązywania zaczerpnęłam z techniki shibori. Zależało mi na uzyskaniu poprzez fakturę tkaniny efektu trójwymiarowości, tak, aby uzyskać przestrzenny efekt na tkaninach ciężkich, matowych z włosem, po ażurowe i transparentne. Wrażenia dotykowe twarde, szorstkie, gładkie, miękkie dają kolekcji dodatkowy wymiar, bliski nastrojowi tajemniczości nocy. Gama kolorystyczna opiera się na zestawieniu czerni, granatu, szarości, bieli écru, z mglistymi odcieniami fioletu.
Wyszłaś od techniki shibori, jak to przetransformowałaś na swoją kolekcję?
Tradycyjnie używane w technice shibori materiały nie pozwalały mi na uzyskanie oczekiwanych efektów – sztywnych, przestrzennych struktur wypełniających duże płaszczyzny. Zachowałam system działania według w.w. metody ( wiązania, przewiązywania), która była jednym z etapów na całej drodze do uzyskania efektu końcowego. W związku z tym wybrane materiały, np. perforowana skóra, tkanina z włosem, zostały poddane opracowanym przeze mnie procesom termicznym i chemicznym. Dzięki nim uzyskałam ich trwałość, sztywność. Wszystkie zaprezentowane realizacje spełniają funkcję użytkową, tj. mogą być poddane procesom konserwacji.
Przed Tobą bardzo intensywny czas, opowiedz o swoich najbliższych planach. Jaki masz plany rozwoju swojej marki?
Główną nagrodę finansowa 20 tys. od MSKPU zamierzam przeznaczyć na stworzenie kolekcji na przyszłoroczny finał konkursu w maju 2016. Z ramienia swojej uczelni zostałam wybrana jako reprezentant w międzynarodowym konkursie ACTE – The European Fashion Contest Award 2015 w Riccione we Włoszech. Już we wrześniu jadę do Mediolanu na staż w atelier Mauro Gasperi, ustalamy terminy moich staży w atelier duetu Bizuu i Lidii Kality. Nie mogę się już doczekać! Jest to ogromna szansa na poszerzenie wiedzy, jestem przekonana, że to będzie wspaniałe doświadczenie.
Jesienią spełnię kolejne swoje marzenie, wyjazd na Tissu Premier, targi tkanin do Lille we Francji na który jadę dzięki firmie Whirlpool. Uważam, że jest to obowiązkowe wydarzenie dla każdego projektanta. Będę miała również ciekawą kampanię reklamową na nowej platformie kimkim.pl, a promocja na początku drogi jest szczególnie ważna. Mam mnóstwo marzeń, które zamierzam zrealizować, np.: wprowadzenie mojej marki na rynek, opartej na indywidualnych, autorskich rozwiązaniach.
Co jest dla Ciebie w modzie najważniejsze? Kogo podziwiasz?
W modzie najważniejsza jest dla mnie unikatowość i poszukiwanie nowych rozwiązań. Projekty są odzwierciedleniem moich emocji, wyrażeniem uczuć. Przy projektowaniu zależy mi, aby każdy z wykorzystanych materiałów był przeze mnie w jakiś sposób przetworzony, zawierał cząstkę mnie.
Skupiam się na eksperymentowaniu z fakturą, co jest nieodłącznym elementem moich projektów. Mam nadzieje, że w przyszłości to będzie mój znak rozpoznawalny. Ważne jest dla mnie stosowanie różnych technik, łączenie ich, modyfikowanie, pozwalające na uzyskiwanie nowych form i struktur. Moje działania rozpoczęły się od farbowania, deformowania, przeszywania, prucia i plisowania. Zmierzają do zmiany struktury tkaniny, nadania jej nowego charakteru, przy zachowaniu zasady tworzenia rzeczy funkcjonalnych. Bo przecież moda jest do noszenia.
Niezwykle inspiruje mnie twórczość Iris van Herpen. Urzeka mnie jej niepowtarzalne podejście do budowania formy oraz sposób traktowania i tworzenia nowych materiałów. Dużo czerpie ze sztuki , a jej działania często powstają w wyniku badań interdyscyplinarnych oraz współpracy z innymi artystami.
Czego Ci życzyć?
Dobre pytanie, bo tydzień temu tyle moich marzeń się spełniło, ale myślę, ze można mi życzyć, żebym jak najlepiej wykorzystała fakt, że zostałam zwyciężczynią 7 edycji FDA.
Joanna Wasiuk, zródło: http://www.planetakobiet.com.pl/artykul-4629-kimjestprojektantkaolajendryka.htm
Magdalena Witkowicz - "PINGWIN" na targach: "PACKAGING INNOVATIONS"
Na temat uczestnictwa na warszawskich targach: „PACKAGING INNOVATIONS”, Pani Magdaleny Witkowicz, studentki III roku Wydziału Form Przemysłowych w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi, rozmawiała Agnieszka Andruszkiewicz.
fot. kukabura
AA: Serdecznie gratuluję Pani zdobycia pierwszego miejsca w tegorocznej edycji Strefy Studenta na targach „PACKAGING INNOVATIONS”. Teraz już po wszystkim, proszę o podsumowanie i wniosek z tego zdarzenia, jak Pani uważa, czy warto było brać udział w tym konkursie?
MW: Bardzo dziękuję. Oczywiście, że było warto! :) Udział w targach to możliwość zaprezentowania nie tylko konkursowego opakowania, ale i innych swoich projektów, a także samego siebie jako projektanta. Szerokie grono odbiorców oraz towarzystwo studentów z innych uczelni pozwala na zdobycie konstruktywnej, naturalnej oceny swoich prac.
AA: Jak wrażenia po dwóch dniach spędzonych na targach, jako wystawca ze swoim produktem, jakim jest opakowanie na witaminy: „Pingwin” ?
MW: Pingwin jest opakowaniem dynamicznym – zmienia swoją postać poprzez interakcję z odbiorcą (jedno naciśnięcie powoduje otwarcie główki i umożliwia dozowanie). Także jego forma – przypominająca zwierzątko – odbiega od standardowego opakowania, które raczej kojarzone jest z pudełkiem. W tym sensie, na tle innych opakowań Pingwinek wyróżniał się.
AA: Jak został przyjęty „Pingwinek”, przez odwiedzających targi a także innych wystawców z branży opakowaniowej?
MW: Odwiedzający targi reagowali bardzo pozytywnie na Pingwinka. Przykuwał uwagę, większość uśmiechała się na jego widok – szczególnie w momencie, gdy okazywało się, że Pingwinek otwiera się i to za pomocą jednego ruchu. Kilka osób chciało nawet kupić Pingwinka dla swojego dziecka, niektórzy dla siebie. Otrzymałam także kilka ciekawych pomysłów na rozwój projektu od osób, które mają dzieci i wiedzą jak opakowanie sprawdzałoby się w praktyce. Osoby z branży opakowaniowej natomiast doceniały najczęściej konstrukcję (bez użycia kleju) oraz wkład pracy w projekt, który dostrzegano od razu.
AA: Czy uczestnictwo w targach przyniosło Pani, już jakieś biznesowe plany kontraktowe, m.in. dotyczące wdrożenia opakowania?
MW: Pobyt na targach umożliwia poznanie wielu osób, nie tylko z branży opakowaniowej. To także szansa na zaprezentowanie innych swoich umiejętności – nie tylko projektowania opakowań. Jedną z propozycji, które otrzymałam było stanowisko tłumacza w jednej z niemieckich firm na innych targach branżowych w Polsce. Udało mi się również nawiązać ciekawe kontakty, dotyczące samego projektowania grafiki, praktyk, a także prywatnych zleceń. Jeśli chodzi o samego Pingwinka, kilka osób było nim zainteresowanych. Pojawił się również pomysł na wdrożenie go w kontekście bardziej edukacyjnym, niż biznesowym.
AA: I już na koniec ostatnie pytanie, jak ogólne wrażenia Pani z targów?
MW: Targi zrobiły na mnie duże wrażenie. Po raz pierwszy brałam udział w targach z branży opakowań. Duża ilość wystawców z różnych krajów, różnorodność osób odwiedzających, a także organizowane wykłady, pozwalają na bliższe poznanie branży w wielu aspektach (technologie, sposoby produkcji, prawne aspekty projektowania, potencjalni klienci, pracodawcy, firmy wykonawcze). Pobyt na targach na pewno zwiększa świadomość projektowania.
AA: Dziękuję za rozmowę
MW: Ja również dziękuję.
Katarzyna Smolewska (Zdunek)
Studiowała na wydziale Projektowania Ubioru w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania. Stworzyła własną markę ubrań dla dzieci Piccolo Tesoro, co oznacza "mały skarb". W swoich projektach dba o najwyższą jakość tkanin oraz nawiązania do trendów w modzie. Inspiruje się modą włoską i francuską.Co skłoniło Panią do wyboru projektowania odzieży dla dzieci? Czy podjęła Pani tę decyzję już będąc na studiach?
Będąc na studiach miałam wiele ciekawych i rozwijających ćwiczeń z projektowania, ale zdecydowanie nie był to jeszcze czas takich decyzji. Na studiach zaoferowano nam wiele bardzo inspirujących tematów, jednak decyzję o wyborze projektowania dla dzieci podjęłam już później, po dość wnikliwej analizie polskiego rynku. Z moich obserwacji wynikało, że brakuje w Polsce rodzimych marek odzieżowych dla dzieci, które cechowałyby się jednocześnie jakością oraz ciekawym, bardziej wysmakowanym designem.
Wydaje się, że projektowanie ubioru dziecięcego to bardzo duże wyzwanie. Czym wyróżnia się moda dziecięca i projektowanie jej?
W projektowaniu mody dziecięcej, podobnie jak tej dla dorosłego konsumenta, ma oczywiście miejsce sezonowość, z uwzględnieniem trendów, np. w kolorach. Jednak musimy pamiętać, że podstawą są aspekty związane z wygodą i bezpieczeństwem dziecka. Fajnie jest oczywiście przygotować super projekt stylizowany na modę „dorosłą”, ale czy faktycznie maluchowi będzie w tym dobrze i wygodnie? Przyznam, że projektowanie dla najmłodszych jest również wyzwaniem z innych powodów. Łatwo jest np. przesłodzić projekty, przesadzić z kolorystyką czy detalami. Otacza nas dość stereotypowe podejście do zagadnienia – mnóstwo w modzie dziecięcej utartych kolorów i podobnych form. Dlatego stawiam na zmianę tego podejścia - niekoniecznie róż; nadruki mogą być dziecięce, ale nie muszą być infantylne. Na szczęście widzę, że nasi konsumenci doceniają nasz design, a fakt, że spotykam dziecko w naszym ubranku jest dla mnie najlepszym komplementem, jaki mogę odebrać za moją pasję i ciężką pracę włożoną w ten projekt.
Czy wymogi co do bezpieczeństwa i wygody w dużym stopniu ograniczają Pani swobodę twórczą?
Wymogi bezpieczeństwa to oczywiście podstawa i w zasadzie są one już tak oczywiste, że w projektowaniu po prostu nie bierze się pod uwagę pewnych rozwiązań. Przyznaję, że dla mnie nie są one specjalnie ograniczające.
Czy w modzie dla dzieci nowoczesne trendy mają duże znaczenie? Czy potwierdzi Pani, że dzięki gwiazdom show biznesu, które ubierają swoje dzieci w znane marki (córka Beyonce, dzieci Victorii Beckham) coraz więcej uwagi poświęca się projektowaniu modnej odzieży dziecięcej?
Pojawienie się dzieci gwiazd w mediach masowych ma ogromne znaczenie przede wszystkim w dość ważnej kwestii: uświadamia odbiorcom, że ubiór dziecka jest tak samo ważny, jak ten dla osoby dorosłej i czas zwrócić uwagę, czy nasze dzieci faktycznie wyglądają estetycznie. Oczywiście, gdy patrzymy na dzieci światowych gwiazd, mówimy o ubraniach znanych projektantów, co pewnie nie do końca przełoży się na naszą polską rzeczywistość. Powstaje jednak wiele polskich marek, które potwierdzają, że dziecko można otoczyć pięknymi produktami, które wcale nie muszą być drogie, ale mogą poprawić estetykę życia wszystkich mam i ich pociech. Myślę też, że pokazywanie modnie ubranych dzieci gwiazd dokonuje niezwykle ważnej przemiany w głowach polskich konsumentek, które zauważają, że niemowlę nie musi być ubierane tylko w bezbarwny śpioszek, ale że modą dziecięcą można świetnie się bawić.
Czy zamierza Pani poświęcić się projektowaniu odzieży dla dzieci czy myślała Pani o innych projektach?
Na chwilę obecną skupiam swoją uwagę na marce odzieżowej, ale ja zawszę myślę o wielu projektach, więc czas pokaże co będzie następne…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Anna Prośniak
Klaudia Małolepsza
Jest absolwentką Wydziału Wzornictwa Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi. Jej kolekcja pt. „Tajemny Kod. Kolekcja ubiorów damskich inspirowana sztuką i kulturą Celtów” została wyróżniona nagrodą Dziekana. Projekuje ubiór, obuwie, torebki i biżuterię, wszystko w pojedynczych egzemplarzach i na indywidualne zamówienie. Pracuje także jako kostiumograf. Nagradzana w wielu konkursach. Nie boi się zaskakujących inspiracji. Jej projekty cechują się solidnością i kunsztem wykonania.W kolekcji dyplomowej pt. „Tajemny kod” inspiruje się Pani motywami celtyckimi. Skąd wzięło się Pani zainteresowanie kulturą celtycką?
Moja przygoda z Celtami zaczęła się od książki o nich. Zainteresował mnie niezwykły, celtycki ornament. Zaczęłam poszukiwać informacji o ich sztuce, kulturze, technikach zdobniczych. Zmienność, piękno treści, bogactwo form i kolorów, wrażliwość, płynne linie, magia, tajemniczość i wyrafinowanie - wszystkie te określenia nawiązują do sztuki i kultury celtyckiej. Zależało mi na tym, by przypomnieć kulturę Celtów, jak również fakt, iż jako jedni z wielu budowali fundament sztukii kultury dzisiejszej cywilizacji. Zaczynając przygodę z Celtami chce się wiedzieć więcej
i więcej. Chce się rozwikłać zagadkę „kodu celtyckiego”. Ich świat jest światem niezwykłym, zaklętym w symbolach, zwyczajach, tajemnych rytuałach, drzewach i roślinach. Urzekło mnie ich poczucie estetyki. Tworząc kolekcję dyplomową chciałam zaciekawić, a przez to i „zarazić” innych swoją fascynacją. Pokazać, że inspirowanie się ludami historycznymi może być frapujące.
Jak wykorzystuje Pani swoje doświadczenie i wiedzę zdobytą w WSSiP?
WSSiP to przede wszystkim wykładowcy, studenci, pracownicy, a na końcu uczelnia. To ludzie budują klimat, atmosferę danego miejsca. Cieszę się, bo będąc studentką WSSiP miałam szczęście poznać wielu niezwykłych ludzi. Mówię tu o wykładowcach, ale i o moich koleżankach i kolegach. Budujące jest mieć wokół siebie ludzi z pasją. Nie jestem w stanie wymienić wszystkich wykładowców, o których chciałabym wspomnieć, którzy byli i są dla mnie autorytetem. Pozwolę sobie wymienić chociaż 4 nazwiska: ś.p. dr hab. Tadeusz Majda - człowiek wyjątkowy, niesamowity, z ogromną wrażliwością, doświadczeniem zawodowym, niezwykły pedagog. To on wspierał mnie, kiedy stawiałam swoje pierwsze kroki na planie filmowym jako kostiumograf. Nigdy nie pozwalał mi zwątpić w moje umiejętności i możliwości. Prof. Irmina Aksamitowska pomogła mi odnaleźć w sobie pasję projektowania obuwia i torebek. Mgr inż. Jacek Skrzyński
i dr Piotr Cieciura zarazili mnie swoją miłością do tworzenia biżuterii. Zawsze będę im wdzięczna za cierpliwość, umiejętność i chęć przekazania jak największej ilości wiedzy
i doświadczenia. Ci wykładowcy dali mi możliwość odkrycia nowych pasji, zasiali we mnie ziarno wiedzy, pokazali co mogę zrobić z tą wiedzą i jak mogę ją wykorzystać. Teraz moja już rola
w pielęgnowaniu i rozwijaniu swoich umiejętności.
Ma Pani doświadczenie w pracy jako kostiumograf. Czym się charakteryzuje ta praca? Jak różni się od zwykłego projektowania mody?
Mam na swoim koncie filmy, teatr telewizji, reklamę i etiudy studenckie. Praca w roli kostiumografa jest pracą w zespole, pod presją czasu, w stresie.... Praca na planie jest fascynująca, ale wymaga wielu predyspozycji. Film jest wspólnym dziełem, więc wszyscy musimy szanować swoją pracę, czas i razem działać na wspólny sukces. Praca kostiumografa polega na podkreśleniu, wyrażeniu danej postaci, jej charakteru, sposobu bycia poprzez ubiór. To umiejętność obserwacji.
To kilka tygodni pracy ze scenariuszem, spotkań z reżyserem, producentem, operatorem, scenografem i aktorami. Na planie każdy detal w scenografii, czy kostiumie ma bardzo ważną rolę, dlatego nie ma tam miejsca na pomyłki. Projektowanie mody jest równie niezwykłym zajęciem. Czym się różni od pracy kostiumografa? Projektant pracuje indywidualnie, sam organizuje swój czas pracy, sam zajmuje się budżetem, tworzeniem ubrań od początku do końca według własnych wyobrażeń, wizji artystycznej i wiedzy technicznej. Projektanat ulega inspiracji, która towarzyszy mu przez cały proces tworzenia. Kostiumograf ma z góry określony budżet, pracuje w zespole, jego czas pracy zależny jest od harmonogramu. Projektowane kostiumy muszą być spójne ze scenariuszem, powstają po ustaleniach z reżyserem, więc przeważnie nie są one wyłącznie wizją kostiumografa. W zależności od budżetu, jak i czasu akcji, kostium bardzo często powstaje
z gotowych już produktów. Bycie kostiumografem czasem bardziej odwołuje się do bycia stylistą.
Projektuje Pani na indywidualne zamówienia i w pojedynczych egzemplarzach. Czy to daje projektantowi większy prestiż? Czy postrzega Pani masową produkcję jako coś jednoznacznie negatywnego?
Nigdy nie rozpatrywałam tego pod kątem prestiżu. Chcę się rozwijać i poznawać swoje możliwości. Uwielbiam indywidualną pracę z klientem. To swego rodzaju wyzwanie, które podejmuję bez wahania. Myślę, że taka praca pozwala projektantowi poznać swoje ograniczenia i możliwości. Mam głowę pełną pomysłów i dużo projektów, które czekają na realizację. Nie uważam,
by masowa produkcja była czymś negatywnym. Rządzi się ona swoimi prawami. Każdy projektant wybiera odpowiednią dla siebie drogę. Podobnie jak klienci, którzy podczas zakupów dokonują wyboru pod kątem swoich potrzeb, finansów… Tworząc pojedyncze egzemplarze mam ogromną radość tworzenia. A odbiorcy mojej twórczości, radość posiadania czegoś wyjątkowego
i niepowtarzalnego. Zależy mi na tym, by rzeczy, które tworzę były unikatowe. Uczestniczę wtedy w procesie powstawania w większym stopniu. Mam możliwość dopracowania każdego detalu.
Gdzie poszukuje Pani inspiracji do swoich projektów?
Poszukiwanie inspiracji jest niesamowitą podróżą, którą jeszcze niejednokrotnie pragnę przeżyć. Świat, który nas otacza ma wiele do zaoferowania, wystarczy tylko mieć oczy szeroko otwarte. Kawałki tkanin, pchle targi, świat natury, architektura, sztuka, muzyka, kształty, struktury, faktury
i kolory…. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze wpisuję się w ramy współczesności i tego,
co "na topie". Nie jest to dla mnie jednak powodem do zmartwień. Jest jeszcze wiele tematów, które mnie fascynują i którymi chcę się podzielić. Poszukiwanie inspiracji nie jest łatwe, zważywszy na fakt, iż otaczający nas świat dostarcza nam wielu impulsów. Staram się stale poszukiwać czegoś nowego, wartościowego, co dotyka mojego serca i umysłu. Wynajduję rzeczy, które pomagają mi urzeczywistnić marzenia i uruchomić wewnętrzny potencjał. Podczas tego etapu tworzenia ustosunkowuję się do tematu i nadaję swoim projektom ostateczną formę, która może być narracją, abstrakcją, lub też „czystą” koncepcją.
Czego możemy spodziewać się w Pani kolejnych projektach? Jakie będą Pani nowe inspiracje?
Myślę, że nadal będzie mi się udawało zaskakiwać samą siebie, jak i odbiorców mojej twórczości swoimi kolejnymi inspiracjami i projektami. To, co nie ulegnie zmianie to: autentyczność, ponadczasowość, radość, witalność oraz świeżość, a także solidność i perfekcja wykonania. Odrobina grzesznego przepychu, haute couture, kunsztowne zestawienia dodatków rękodzielniczych, kontrast, zaskakujące zestawienia kolorystyczne, jak i dbałość o każdy detal są,
i będą, nieodłącznymi elementami każdego projektu. Pracuję nad kolejną kolekcją, jednak na tym etapie pracy nie mogę zdradzić swojej inspiracji.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Anna Prośniak
"Inspiracją jest dla mnie otaczający świat..."
Katarzyna Ostapowicz - projektantka obuwia oraz dodatków galanteryjnych. Ukończyła Wyższą Szkołę Sztuki i Projektowania w Łodzi (projektowanie ubioru ). Prowadzi markę pod własnym nazwiskiem, promując minimalistyczne formy i eko-tworzywo, które łączy z naturalnymi materiałami.
Katarzyna Ostapowicz (fot. Dominika Tępińska)
Jak trafiła Pani do Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania? Jak ocenia Pani czas w niej spędzony?
KO: Głównym powodem, dla którego rozpoczęłam studia w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania, była wewnętrzna potrzeba edukacji na kierunku artystycznym . Pragnęłam rozwijać swoje umiejętności manualne, pasje, otaczać się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Kierunek oraz program nauczania ( przedmioty ), wzbudziły we mnie dużą dozę oczekiwań, a w dalszej konsekwencji dały wiele możliwości rozwoju. Wybór kierunku - projektowanie ubioru - był związany z rodzajem ukończonej przeze mnie szkoły średniej (o profilu konstruktora odzieży). W dużym stopniu , fakt ten stał się pomocny podczas realizacji kolejnych, własnych projektów. Pięcioletni okres studiów, miał duży wpływ na rozwój i całą istotę projektowania. Mając możliwość "dotykania" różnych dziedzin, związanych z tym kierunkiem, rysował się we mnie nowy obraz świadomości i dojrzałości, jako projektanta. Właściwie, proces ten nigdy się nie kończy. Różnorodność zajęć, odbywających się na uczelni, był również moim początkiem przygody z obuwiem.
fot. Dominika Tępińska
Co wyjątkowego jest w projektowaniu butów?
KO: Obuwie zawsze stanowiło dla mnie jeden z ważniejszych elementów ubioru. Obuwie bardzo dużo o nas "mówi", zamyka bądź – wręcz przeciwnie; jest elementem nośnym całej sylwetki. Należy jednak tutaj podkreślić, że projektowanie obuwia jest bardzo odpowiedzialną i rygorystyczną dziedziną. Wynika to z faktu, iż temat projektowania, dotyczy głównie stopy, narządu, który ma ogromny wpływ na prawidłowość działania całego naszego organizmu. Moim zdaniem, właśnie na tym polega ta wyjątkowość projektowania, poruszania się w tym temacie. Jest to branża niezwykle ciekawa, a zarazem skomplikowana, wymagająca i trudna. Świadomość ta, doświadczenie w połączeniu z pasją, daje duże spektrum możliwości i przede wszystkim satysfakcji.
Czy zdarzyło się Pani projektować coś innego niż obuwie?
KO: W całym moim dotychczasowym dorobku twórczym starałam się nigdy nie zamykać. Poza tym, wychodzę z założenia, iż artysta / twórca/ projektant, stale poszukuje i czuje potrzebę wyrażenia siebie na różnych płaszczyznach. Ta naturalna potrzeba wynika z chęci i pragnienia wypowiedzi, czerpania nowych inspiracji, poznawania, doświadczania. Podczas trwania studiów, miałam przyjemność projektować ubiór, biżuterię, formy przestrzenne, tkaninę artystyczną, itp. Każde z tych działań twórczych, wzbogacały moją wyobraźnię, poziom estetyki, kształciły mój własny styl. Doskonałym przykładem tego, jak ważne jest owe ''poszukiwanie'', jest pewne osiągnięcie, które traktuję bardzo osobiście. Ma ono związek z zajęciami projektowania tkaniny, kiedy to po kliku latach, już jako absolwentka, postanowiłam powrócić do pewnego tematu, który narodził się w trakcie studiów. Wynikiem tego, powstała praca („1200 metrów'' ), która została zakwalifikowana na 12 Ogólnopolską Wystawę Tkaniny Unikatowej. Była to wystawa towarzysząca Międzynarodowemu Triennale Tkaniny w Łodzi ( 2013 ) i był to dla mnie wielki zaszczyt, znaleźć się wśród uznanych twórców tkaniny artystycznej.
fot. Dominika Tępińska
Kiedy patrzę na zaprojektowane przez Panią buty, chciałabym mieć je wszystkie... Czy projekty są realizacją własnych marzeń czy marzeń innych kobiet?
KO: Moje projekty są wynikiem inspiracji, którą czerpię z otaczającego mnie świata. Nie ograniczam się co do form, rozwiązań, pozwalam sobie na totalne szaleństwo. Myślę, że ogólnie w początkowej fazie projektowania, nasze poszukiwania, koncypowanie, jest bardzo ważne. Ta swoboda i lekkość wypowiedzi, nadaje nam wiele dróg i możliwości. W momencie, kiedy przechodzimy do dalszego etapu projektowania, realizacji, musimy liczyć się z napotkanymi po drodze pytaniami i zmaganiami, które po części w jakiś sposób mogą nas też ograniczać. Myślę , że moje kolekcje w dużej mierze odzwierciedlają mnie, mojego ducha, są subiektywną interpretacją odpowiedzi na "problem". Klarując swój styl oraz sposób patrzenia na temat obuwia, rysuję tym samym obraz konkretnej Kobiety / szanownej odbiorczyni moich kolekcji.
fot. Dominika Tępińska
Jakie ograniczenia determinują proces projektowy?
KO: Niestety w przypadku obuwia istnieje wiele ograniczeń projektowych . Dotyczą one zarówno zaplecza technologicznego , jak również twardych wymogów , które należy uwzględnić podczas projektowania. Ściślej mówiąc, nie zawsze, będący naszym pomysłem, projekt może zostać zrealizowany. Przyczynia się do tego bardzo wiele czynników, jak min. dostęp do odpowiednich komponentów (obcasy, spody, kopyta, itp.), ergonomia, czułe punkty na stopie, a także wykonawcy. Ci ostatni są coraz większym problemem branży obuwniczej, zwyczajnie brakuje wykwalifikowanych specjalistów.
Od jakiegoś czasu prowadzi Pani własną firmę, którą szczególnie cenią kobiety... Jak ocenia Pani swoja branżę?
KO: Obecnie jestem w trakcie budowania swojej marki i pod swoim nazwiskiem tworzę autorskie kolekcje ( torebki, obuwie ). Jesteśmy świadkami dużej rewolucji w kwestii powstawania nowych marek, związanych z branżą mody. W przypadku obuwia, jest ich zdecydowanie mniej. Myślę, że wiąże się to ze stopniem trudności i możliwościami samych projektantów, pragnących stworzyć kolekcje pod własnym nazwiskiem. Często spotykam się z opinią, że bardzo trudno jest znaleźć interesujące, ciekawe i wygodne obuwie . Niestety polskie marki obuwnicze, skupiając się na masowej produkcji, ograniczają się, wprowadzając sprawdzoną i " bezpieczną"' paletą kolorów, wzorów, modelów.Uważam, że brakuje na polskich półkach sklepowych obuwia lekko odchodzącego od standardów. Nie chodzi też o wielką rewolucję obuwia , ponieważ nie sądzę, że na taką rewolucje jesteśmy gotowi. Myślę jednak, że małym zabiegiem, detalem, tzw. "smaczkiem"', możemy sprawić, że na naszych chodnikach, zrobi się weselej ...
Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość?
KO: Jestem w trakcie projektowania nowej kolekcji obuwia damskiego oraz przygotowuję się do podjęcia stażu w firmie obuwniczej. Bardzo zależy mi na zdobyciu doświadczenia właśnie w takim miejscu. Jest to dla mnie duża szansa na zdobycie cennej wiedzy oraz sprawdzian własnych umiejętności. Pracuję też nad możliwością wdrążenia mini produkcji obuwia, sygnowanego swoim nazwiskiem.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Satoła
Polecamy stronę projektantki Kasi Ostapowicz: http://www.kasiaostapowicz.com/
Marek Golec - architekt wnętrz, wykładowca Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania, jeden z inicjatorów i prowadzących cykliczne spotkania: "Kurs grafiki 3d i technik prezentacyjnych".
Marek Golec
Kiedy wybierał Pan studia, myślał Pan o tym, że kiedyś będzie wykładowcą?
MG: Zawsze chciałem być projektantem, studia pozwoliły mi urealnić moje marzenia, a fakt że jestem wykładowcą ... kilka lat temu nigdy bym nie przypuszczał że tak się stanie...Bycie wykładowcą jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem, dlatego przykładam się do tej pracy najlepiej jak potrafię.
Skąd pomysł na kierunek studiów? Co jest w nim wyjątkowego?
MG: Wcześniej skończyłem technikum przemysłu drzewnego o specjalności meblarstwo. Wybrany przeze mnie kierunek studiów - architektura wnętrz - jest w dużym stopniu powiązany z projektowaniem mebli. Kreowanie przestrzeni jest dla mnie pasją i całym moim życiem.
Jak ocenia Pan współczesną architekturę?
MG: We współczesnej architekturze liczy się nie tylko aspekt funkcjonalności rozumiany jako spełnienie podstawowych założeń projektu, architektura ma także wspierać lub wręcz inicjować aktywności człowieka; czasem integrować, a czasem izolować, stwarzać warunki do pracy i odpoczynku, komunikacji, wchodzenia w relacje.
Czy istnieje sposób na pogodzenie ambicji architekta z gustem masowego odbiorcy?
MG: Zadaniem architekta jest przekonanie klienta do własnych rozwiązań i umiejętność poprowadzenia rozmowy w taki sposób, aby to się stało.
Zaangażował się Pan w szkolenia z technik komputerowych. Dlaczego techniki komputerowe cieszą się, Pana zdaniem, tak wielkim zainteresowaniem? Czemu młodzi ludzie upatrują w nich swoją przyszłość?
MG: Przenoszenie pomysłu na ekran monitora to podstawowa i obligatoryjna umiejętność w świecie projektowania. Takie zdolności trzeba posiadać, chcąc na przykład pracować w biurze projektowym. Prowadzony przeze mnie i moich kolegów "Kurs grafiki 3d i technik prezentacyjnych" wspiera młodych projektantów, dając wiedzę praktyczną, potrzebną do spełnienia wszystkich wymogów rynku.
Wnętrza mieszkalne - Aneks kuchenny z jadalnią
Przychodzi do Pana wielu młodych ludzi przekonanych, że będą dobrymi architektami wnętrz. Jakie cechy Pana zdaniem decydują o tym, kto naprawdę ma szansę zaistnieć w tej specjalizacji?
MG: Tutaj, jak w wielu innych dziedzinach, najważniejszą cechą jest talent, kolejne istotne cechy to umiejętność pracy w zespole, siła przebicia, umiejętność obsługi wielu programów wspomagających projektowanie, komunikatywność, ale przede wszystkim umiejętność radzenia sobie w sytuacjach stresowych.
Co pomaga dojrzewaniu projektu, żeby koncept ubrać w swoją stylistykę, która nie będzie podpatrzona u kogoś?
MG: Na to pytanie, niestety, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdy szanujący się projektant jest na swój sposób wizjonerem, musi korzytsać z własnej wrazliwości i pomysłów, jednak inspirowanie się innymi pracami nie jest naganne, czasami pomaga odnaleźć własną drogę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Satoła
"Zafascynowana dekonstruktywizmem"
Karolina Mabiki, architektka, w roku 2013 otrzymała wyróżnienie Dziekana Wydziału Architektury za dyplom licencjacki obroniony w katedrze architektury wnętrz, a w roku 2014 nagrodę Rektora Wyższej Szkoły Sztuki i Projektownia za pracę inżynierską powstałą w katedrze architektury i urbanistyki. Wybrane projekty ...
Karolina Mabiki
Jak to się stało, że postanowiła Pani studiować architekturę?
KM: Już jako dziecko przejawiałam zdolności w dziedzinach plastycznych, które pewnie odziedziczyłam po rodzicach. W szkole podstawowej nigdy nie rozumiałam mojej łatwości w przyswajaniu geometrii, w stosunku do dużych trudności z algebrą. Widocznie już wtedy bryły, konstrukcje i przestrzeń miały na mnie większy wpływ niż liczby. Moja przygoda z architekturą rozpoczęła się jednak jeszcze w trakcie mojej nauki w Liceum Plastycznym w Poznaniu, kiedy to poprzez wszechstronne poznawanie różnych dziedzin sztuki po raz pierwszy zetknęłam się z dziełami wielkich architektów. Nie ukrywam, że momentem kluczowym była moja podróż do Anglii, gdzie stojąc przed jednym z dzieł Zahy Hadid zrozumiałam czym tak naprawdę jest architektura i jaką ma potęgę. Zafascynowana dekonstruktywizmem, walką z siłami natury, fantastyczną formą, a także zmysłami w architekturze nie mogłam wybrać innego kierunku studiów. Mimo, że w Liceum Plastycznym główną specjalizacją była reklama wizualna, to temat mojej pracy dyplomowej i tak był związany z projektowaniem przestrzennym, co było dość ryzykownym posunięciem, ale trafnym.
Skąd w ogóle bierze Pani tematy do swoich projektów?
KM: Tematy moich prac, o ile nie są z góry narzucone, wynikają przede wszystkim z moich zainteresowań. Myślę, że tylko wtedy można być w stu procentach oddanym swojej pracy, jeśli jest ona przedmiotem osobistej ciekawości poznawania i zgłębiania tematu. Nigdy nie podjęłabym się projektu, z którym się z jakichkolwiek przyczyn nie zgadzam.
Co niezwykłego jest w zawodzie architektki?
KM: W moim przypadku ten zawód zaspokaja moje kreatywne potrzeby, jest sposobem wyrażenia siebie, pewnego wyładowania emocji. Daje przede wszystkim niezwykłą radość tworzenia. Myślę, że największą przyjemnością dla architektów jest zobaczenie realizacji własnego dzieła i jego pozytywne działanie.
A co niezwykłego jest w Pani projektach, skoro zostały docenione przez władze Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi?
KM: Są inne. Wyróżniają się na tle innych prac dużą swobodą w kreowaniu formy. Zawsze staram się, żeby moje projekty były rozpoznawalne i zapadały w pamięć, żeby wyrażały coś więcej. Nigdy nie ograniczam zasięgu swojej wyobraźni, co pewnie też nie jest do końca dobre, ale na etapie prac studenckich uważam, że przejmowanie się zbyt dużą ilością wymagań prawnych i problemów utrudnia w znacznym stopniu rozwój projektu, a co za tym idzie rozwój studenta.
Jak ocenia Pani czas studiów w WSSIP?
KM: Okres studiów w WSSiP upłynął błyskawicznie i na pewno zawsze będę go miło wspominać. Podczas całego procesu mojego kształcenia na uczelni bywały lepsze i gorsze chwile, jednak z ogromną wdzięcznością spoglądam wstecz na tych, którzy przyczynili się do mojego rozwoju.
Jakie są Pani plany na przyszłość?
KM: Nie mam jeszcze ugruntowanych planów. Obecnie staram się o miejsce w kilku prestiżowych zagranicznych uczelniach, poszukując równocześnie pracy. Możliwości na realizację planów jest dużo. Niezależnie od tego, w którym miejscu będę, zamierzam dalej rozwijać swoje umiejętności jako architektka.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Satoła
Maciej Łazowski - rysownik, scenarzysta i nasz absolwent jest autorem książki dla dzieci zatytułowanej: "Co się dzieje kiedy śpisz". Książka jest niezwykła, docenili ją nie tylko mali czytelnicy, ale także jury, które nominowało tę pozycję do nagrody dla najlepszej polskiej książki dla dzieci w roku 2013.
fot. Radosław Świątkowski
Wiem, że najważniejszym Pana marzeniem było wydanie książki dla dzieci. Czy w związku z urzeczywistnieniem tych planów ma Pan jeszcze o czym marzyć?
MŁ: Nie wiem, czy to było moim najważniejszym marzeniem, raczej ostatnim, które udało się zrealizować. Od jakiegoś czasu chodzi za mną myśl o zrobieniu gry planszowej. Dotychczasowe wizje wymagały jednak zaangażowania większej liczby ludzi, co jak na razie kończyło się rozejściem się tematu po kościach. Ale kto wie, może kiedyś.
Jak to się stało, że postanowił Pan wydać książkę dla dzieci?
MŁ: Jestem fanem ilustracji i przeglądam sobie w internecie sporo blogów i stron różnych artystów. Zauważyłem, że to co się dzieje we współczesnych ilustracjach dla dzieci (tych dobrych, oczywiście) jest bardzo świeże, odważne i nietypowe. Zacząłem zgłębiać temat, kupować książki dla dzieci, doceniać to, jak są wydane, aż w końcu chciałem spróbować własnych sił w tym medium. Mam za sobą lata rysowania komiksów, więc idea łączenia tekstu z obrazem nie była mi obca.
W jakiej sytuacji / w jakim czasie wpada Pan na swoje najlepsze pomysły?
MŁ: Kiedy jestem najbardziej zrelaksowany. W wannie, albo w łóżku, tuż przed snem.
Czy ukończony kierunek studiów był tym wymarzonym?
MŁ: Kiedy szedłem na studia kierunek komunikacja wizualna na WSSiP był jedynym w Polsce, który uwzględniał zajęcia z komiksu. Potem się okazało, że zajęcia z komiksu będą dopiero na drugim roku, a na drugim roku się okazało, że są skasowane z powodu braku chętnych. Ale w międzyczasie zorientowałem się, że komiks nie jest najlepszą dziedziną w tym kraju, jeżeli chce się mieć regularny dochód, więc design i projektowanie było dla mnie takim kompromisem między czymś co uwielbiam, a czymś, co sprawi, że nie umrę z głodu. Teraz pracuję jako grafik w agencji reklamowej, ale komiksy (i nie tylko) rysuję sobie albo hobbystycznie, albo w ramach zleceń, więc jest ok.
Młodzi ludzie szukają swojej drogi w życiu. Czy sądzi Pan, że znalazł własną drogę?
MŁ: Niemożność zdecydowania się na konkretną drogę jest pewnie problemem ludzi, którzy mają więcej niż jedną umiejętność. Ja nie miałem tego dylematu, bo poza rysowaniem nic za bardzo mi nie wychodziło.
Co radziłby Pan młodym ludziom chcącym podążać podobną drogą?
MŁ: Zwalczać prokrastynację, największego wroga stojącego między tobą a stworzeniem czegokolwiek. Nie szukać wymówek i nie usprawiedliwiać się przed samym sobą, tylko robić rzeczy. Nie jest to walka prosta. Wiem co mówię, bo sam niejednokrotnie w niej poległem.
Dziękuję za rozmowę.
Książka dla dzieci - Co się dzieje kiedy śpisz?
rozmawiała Joanna Satoła
"Kings of Rock" – to była doskonała zabawa
Na temat realizacji opakowania “Kings of Rock” z Panią Martą Nieborak, absolwentką wydziału wzornictwa specjalności komunikacja wizualna w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi, rozmawiała Agnieszka Andruszkiewicz.
fot. Dorota Górecka
AA: Na wstępie gratuluję Wyróżnienia Przewodniczącego Jury konkursu Art of Packaging 2014, za niesamowite opakowanie “Kings of Rock”. Proszę opowiedzieć o swoich pierwszych wrażeniach z uroczystej gali, na której otrzymała Pani nagrodę?
Marta Nieborak: Bardzo dziękuję. Samo zaproszenie na galę było dla mnie zaskoczeniem, tym bardziej, że nie otrzymałam żadnej nominacji. Wyróżnienie Przewodniczącej Jury było ogromną niespodzianką dla mnie, kompletnie się tego nie spodziewałam. Byłam zauroczona całą galą i otoczką jaka się wokół niej tworzyła i to na moich oczach. Cieszę się ogromnie, że mogłam w tym uczestniczyć nie tylko jako widz ale jako wyróżniony projektant.
AA: Czym jest “Kings of Rock” ? Jakie ma cele do spełnienia ?
MN: „Kings of Rock” jest tylko przykładem jak może wyglądać opakowanie na płyty. Dziś żyjemy w świecie internetu, muzyka również przeniosła się do niego. Czy to oznacza koniec płyt CD opakowań i okładek? Sądzę że nie. Zawsze znajdą się ludzie sentymentalni, kochający dźwięk z tych płyt i właśnie do takich ludzi jest kierowany „Kings of Rock”. Opakowanie przetrwa kilkaset lat czego na ten moment brakuje nośnikom elektronicznym czy płytom. Faktem jest że każdy z nas posiada w swojej bibliotece płyty, lecz trzymając w ręku opakowanie w pełni przeżywamy zawartą na nich muzykę. „Kings of Rock” jest stworzony dla przyjemności i chęci posiadania nietuzinkowego opakowania na płyty w mojej kolekcji. W roku 2012 po raz pierwszy od trzynastu lat wytwórnie płytowe odnotowały wzrost sprzedaży. Patrząc na te wyniki należy zauważyć, że po wielkim szale internetowych nagrań MP3 znów sentymentalnie wracamy do słuchania płyt zarówno winylowych jak CD. Wniosek nasuwa się jeden, nadal muzyka jest dla nas bardzo ważna ale cenimy sobie również jej jakość, którą usłyszymy tylko z płyty która musi posiadać swoje opakowanie.
fot. Dorota Górecka
AA: Jak przebiegał procesu realizacji prototypu opakowania? Co było dla Pani najciekawsze w tym działaniu?
MN: Stając przed wyborem tematu pracy magisterskiej zadałam sobie pytanie: napisanie jakiej pracy sprawi mi przyjemność? Musiał być to temat związany z grafiką użytkową a dodatkowo dotyczyć mojego dnia codziennego. Musiała być to praca przy, której będę mogła poszerzyć swoją wiedzę i zainteresowania. Wybór nie był łatwy a padło na skrzyżowanie dwóch sztuk: muzyki (przede wszystkim rockowej) i grafiki. Za tą możliwość samodzielnego wybrania tematu pracy jestem wdzięczna mojemu promotorowi dr. Jarosławowi Golankowi, który cały czas kierował mnie na właściwe tory kiedy tylko z nich zbaczałam. Przy okazji badania historii okładek muzycznych dowiedziała się jacy twórcy wywarli największy wpływ na dzisiejsze opakowania które znajdują się na półkach sklepowych. Poznałam projekty okładek, które okazały się zbyt twórcze (wymyślne) aby mogły funkcjonować w normalnym obiegu ze względu na trudności produkcyjne lub zwyczajnie na niewygodę użytkowania i właśnie to był impuls do stworzenia „Kings of Rock”. Nie jestem w stanie opisać procesu powstawania opakowania, ono długo dojrzewało w mojej głowie a potem usiadłam i wycięłam pierwszy prototyp z płyty PCV. Oczywiście nie był on doskonały i kilkukrotnie przerabiany, ale sama baza opakowania poswatała w 4 godziny. Ciekawą historią całego tego zamieszania był zbieg śmiesznych wydarzeń związanych z wykonaniem prototypu. To dłuższa historia więc rzucę tylko słowa jak to się zaczęło a resztę można będzie sobie wyobrazić: sąsiadka, komunia, lodówka, tort, kawa, sąsiad, praca, prototyp, zachwyt, Tomasz Jarmołowski, jego szef, Pakom, realizacja, cięcie, druk, Jedlcze, Tomasz Fularski, szlifowanie, frezowanie, wiercenie, kryzys, rozwiązanie kryzysu, opakowanie.
AA: Dlaczego wybrała Pani właśnie białą pleksy jako materiał do realizacji prototypu? Czy próbowała Pani wykonać go z innego materiału?
MN: Oczywiście, że próbowałam innych materiałów. To była doskonała zabawa. Pierwszym materiałem służącym do wykonania opakowania była płyta PCV z wiadomych względów – jest łatwo nią nadawać kształty. To ona posłużyła mi za budulec przy tworzeniu formy opakowania. Kiedy forma była gotowa czas był na stworzenie czegoś wyjątkowego. Na początku pomyślałam sobie, że nie ma na rynku opakowania wykonanego z drewna i będzie ono jednocześnie ekologiczne, co jest aktualnie bardzo ważnym aspektem w wielu dziedzinach. Niestety prototyp wykonany z drewna wyglądał jak pamiątka zakupiona na Krupówkach. Musiałam zrezygnować z tego materiału co również zasugerował promotor pracy. Szukałam rozwiązań w metaloplastyce ale ten budulec okazał się za ciężki i przytłaczający. Potrzebowałam czegoś co będzie niespotykane w aktualnych trendach opakowań a przede wszystkim niespotykane w branży opakowań muzycznych. Dodatkowo materiał musiał mieć możliwość nadruku. Padło na białą pleksę.
AA: Z jakiego elementu konstrukcyjnego jest Pani najbardziej dumna?
MN: Po pierwsze to sama konstrukcja modułowa i puzzle, które możemy sobie układać z „wkładek” płyt CD. Jest jeszcze jeden element, który wymagał przy okazji tego projektu dużego wkładu twórczego. Jest to mianowicie logo wytwórni REC . Jest to element który nie miał żadnego znaczenia przy okazji konkursu Art of Packaging 2014 ale był bardzo ważnym elementem całej pracy. Może to zabrzmi nieskromnie ale jest to chyba najlepsze logo jakie zaprojektowałam do tej pory co potwierdza promotor pracy dr. Golanek.
AA: Duży sukces Pani osiągnęła, czy przełożyło się to już na Pani dalszą karierę zawodową ?
MN: Moja aktualnie wykonywana praca nie jest związana z branżą opakowań dlatego awansu i podwyżki się nie spodziewam. Otrzymane wyróżnienie natomiast zaowocowało propozycją z firmy przemysłowej zajmującej się produkcją nietypowych etykiet (wspomniany Pakom) abyśmy wspólnie w przyszłym roku wystartowali w konkursie Art of Packaging, tym razem jako profesjonaliści z kolejnym nowatorskim projektem etykiety. Największym sukcesem jednak jest to ile się przy okazji tego projektu nauczyłam oraz jak wspaniałych ludzi poznałam a wspierający i stojący zawsze przy moim boku mąż był motorem napędzającym całe przedsięwzięcie. Wszystko to sprawiło zawiązanie się nowych przyjaźni co dla mnie jest bezcenne.
AA: Dziękuję za rozmowę.